Zanim przeczytacie ten dodatek, chcę o czymś powiedzieć ;)
Akcja rozgrywa się w przeszłości. Powiem tak. Ogólnie na blogu
Camila ma 23 lata, Leon 27, a Maxi 25. W tym dodatku Camila ma 14
lat, z czego wynika, że Leon ma 18, Maxi 16. Czyli tak logicznie
myśląc, Leon nie mógł chodzić z Camilą do szkoły, bo to zbyt
duża różnica wieku. No, ale musiałam ich zrobić tak, żeby
jednak chodzili do jednej szkoły, więc... więc tak :D Przymknijcie
proszę na to oko ;))
Zapraszam do czytania :)
Już
kiedy cała szkoła stała i gapiła się jak jej ojciec wyprowadza
ją ze szkoły, czuła wstyd. Szła ze spuszczoną głową bojąc
się, że ktoś zauważy łzy na jej policzkach.
Jeszcze
w samochodzie próbowała się wytłumaczyć, próbowała przeprosić,
ale jaj matka kazała jej się zamknąć, więc przestała.
Teraz
leżała na zimniej podłodze pod oknem, z kocem naciągniętym na
głowę i płakała. Była głupia, wiedziała o tym, to była tylko
jej wina.
Ktoś
ściągnął jej koc z głowy. Zakryła się rękami. Nie chciała z
nikim rozmawiać, nikogo widzieć. Chciała zniknąć i już nie
wrócić.
-
Mała - To był głos jej przyjaciela. - Spójrz na mnie.
Nie
był sam, było ich dwóch. Nie miała odwagi spojrzeć im w oczy.
Nie wiedziała co teraz o niej myślą, mogła się jedynie domyślać.
Było jej wstyd jak nigdy wcześniej.
Podźwignął
ją za ramiona z podłogi i odwrócił w swoją stronę. Nie
podniosła głowy. Chwycił ją za podbródek i uniósł go do góry.
Tylko przez moment widział jej twarz, bo przysunęła się bliżej i
przywarła do niego całym ciałem opierając głowę o jego ramię.
Buchnęła głośnym płaczem. Przycisnął ją do siebie i przytulił
mocno. - Spokojnie.
Moczyła
łzami jego koszulkę. Szlochała całym głosem, uwalniała
wszystkie emocje. Maxi posadził ją sobie na kolanach, Leon usiadł
obok i odgarnął jej włosy z czoła.
-
Camila - powiedział. - Nie płacz już.
Jego
słowa jeszcze bardziej spotęgowały jej płacz. Zaczęła krztusić
się łzami, kasłać, dusiła się. Z jej gardła wydobywał się
głośny szloch. Cierpiała. Oni nie mówili nic. Maxi przytulał ją
do siebie, Leon siedział obok. Po prostu byli.
Po
jakichś dziesięciu minutach zaczęła się uspokajać. Jej oddech
powoli się normował.
-
Przepraszam - wykrztusiła. - Przepraszam, ja... przepraszam.
Nie
odpowiedzieli.
-
Chcesz nam coś powiedzieć?
Pociągnęła
nosem i otarła łzy z twarzy.
-
Ja nie chciałam - zaczęła. - Już kiedyś powiedział mi, że
jeśli go kocham, to... to zrobię to... pójdę z nim do łóżka. -
Poczuła, jak Maxi zaciska ręce w pięści. - Ale ja nie chciałam.
Nie chciałam, mówiłam, że to za wcześnie. Powiedział, że
rozumie. Ale... chciał te zdjęcia. Prosił o nie, powiedział, że
one będą tylko dla niego, że nikt inny ich nie zobaczy. Obiecywał,
że nikomu ich nie pokaże, że... - Głos łamał jej się coraz
bardziej. - Okłamał mnie. To było tak dawno, ja zapomniałam, że
on ma te zdjęcia. Wczoraj z nim zerwałam, nie pomyślałam, że
on... że on może...
Ponownie
zaniosła się głośnym płaczem.
-
Spójrz na mnie.
Pokręciła
przecząco głową. - Nie mogę.
-
Dlaczego?
Przełknęła
wielką gulę w gardle. - Nie umiem spojrzeć wam w oczy. Wiem co o
mnie myślicie... że wysyłam chłopakom swoje nagie zdjęcia, że
jestem...
-
Przestań - odezwał się Leon. - Jesteśmy przyjaciółmi. Nie
myślimy tak. Popełniłaś błąd i niestety musisz ponieść tego
konsekwencje, ale to jego wina, nie twoja. On opublikował te
zdjęcia, i on teraz pożałuje. Nie był ciebie wart. Możesz mieć
kogoś o wiele lepszego.
Pierwszy
raz podniosła głowę i spojrzała na niego zapłakanymi oczami. -
Teraz? Ja się ludziom na oczy nie pokażę. Nie wrócę do szkoły.
Nie ma takiej opcji. Zapadnę się po ziemię.
-
Dobrze wiesz, że i tak wrócisz.
-
Nie. - Poderwała się gwałtownie na nogi. Zaczęła się trząść,
jej oddech przyśpieszył. - Nie wrócę. Nie wrócę tam, słyszycie?
Leon
chwycił ją za ramiona. - Jasne. Nie wrócisz. - Posadził ją na
łóżku. - Uspokój się. Spokojnie.
Przyłożyła
rękę do twarzy. Pociągnęła nosem. Zacisnęła palce na dłoni
Leona. - To się nie dzieje naprawdę...
Zakryła
twarz dłońmi. Odchrząknęła. Pociągnęła nosem.
-
Tata powiedział, że... że jestem najgorszą córką na świecie.
Mama powiedziała, że nigdy nie było jej tak wstyd. Zabrali mi
telefon i komputer i zabronili mi wychodzić z domu. Mama mówi, że
sobie zasłużyłam... że zachowałam się jak szmata i...
-
Nie mów tak - przerwał jej Maxi. - Twoja matka nie wie jak to jest.
Po prostu jesteś naiwna, zbyt łatwowierna. Zaufałaś temu idiocie,
chociaż cię przed nim ostrzegaliśmy. Ale masz dopiero czternaście
lat, każdy popełnia błędy.
-
A jak ja teraz wyglądam w oczach ludzi? - Jej głos kolejny raz się
złamał. - Co oni o mnie myślą?
-
Ludzie zapomną.
-
Ale oni nie. - Przytuliła się do niego. - Mama nawet do mnie nie
przyszła, nie porozmawiała. Ja jej nie obchodzę, ona ma mnie
gdzieś, liczy się tylko to, że zepsułam ich reputację... -
Przerwała na moment. - Powiedzcie mi, że nie wiedzieliście tych
zdjęć...
Trudno
było ich nie widzieć. Poprzedniego wieczoru wszscy mieli już jej
roznegliżowane zdjęcia - przynajmniej nikt nie był na tyle głupi,
by wrzucić je do internetu - a z samego rana były one tematem numer
jeden z szkole.
-
Widzieliśmy - odezwał się Maxi.
Jęknęła
głośno. Nigdy tak bardzo się nie wstydziła. Nigdy nie czuła się
tak głupio. Świadomość, że cała szkoła - nawet dwójka jej
najlepszych przyjaciół - widziała jej nagie zdjęcia, była
przygnębiająca.
-
Nie jęcz już. - Leon odsunął ją od siebie. Przetarł rękawem
jej oczy. - I nie maż się. Wszystko będzie dobrze, ale nie możesz
teraz leżeć tutaj i płakać. Musisz wziąć się w garść. Jesteś
silną dziewczyną, nie pozwól, żebyś przez jakiegoś debila
popadła w depresję. On jeszcze pożałuje, że to zrobił, policja
już go zgarnęła, o nic się nie bój. - Uciszył ją gestem ręki,
kiedy chciała coś powiedzieć. - I nie myśl, że uważamy cię za
nie wiadomo kogo. Jesteś naszą przyjaciółką, kochamy cię, i nie
zmienimy zdania o tobie przez jakieś głupie zdjęcia. Gdyby nie on,
nic takiego by się nie wydarzyło.
-
Jesteś wspaniałą dziewczyną - Maxi klęknął przed nią na
podłodze - i nie możesz tego zmienić, ze względu na jakiegoś
pacana, który wkopał teraz sam siebie. Ludzie w szkole pogadają, a
później to ucichnie. Nie ty pierwsza i nie ostatnia zrobiłaś
sobie takie zdjęcia. - Wyjął z kieszeni chusteczkę i podał jej
ją. - Pamiętaj, że jesteśmy z tobą. A teraz przestań ryczeć,
jasne?
Pokiwała
powoli głową; nie chciała się z nimi kłócić. Nie dało się
ich złamać. Cóż, ona w końcu była tylko dziewczyną, oni
chłopakami, w dodatku starszymi, no i mieli tą cholerną rację.
„Dzień za dniem przemija;i przemija czas a z tym czasem ja i
moje marzenia:
tak bardzo chciałabym być tam gdzie ten czas nie
ucieka
ale to tylko marzenia, moje marzenia:
a więc idę z
tym czasem a dookoła pustka a w tej pustce ja i moje marzenia.”
Choćby nie wiadomo jak bardzo się starała, nie mogła o tym
zapomnieć. Świadomość, że w szkole ma teraz opinię
puszczalskiej, choć wcale taka nie była, dołowała ją. Nie mogła
o tym myśleć, to było silniejsze od niej.
Już prawie połknęła te kilka tabletek, które zdecydowała się
zażyć. Niedługo straciłaby przytomność, a na końcu zupełnie
zasnęła. Na jej nieszczęście do łazienki wparowała jej matka. W
ostatniej chwili chwyciła ją za włosy i pociągnęła nią.
- Wypluj to. - Podsunęła jej rękę pod usta. Potrząsnęła nią.
- Camila, wypluj to!
Nie mając wyboru, posłuchała jej. Ledwie zwróciła tabletki, jej
matka puściła ją. Zaraz jednak poczuła bardzo mocne uderzenie, a
jego siła odrzuciła ją do tyłu.
- Nie rób z siebie ofiary, moja droga, bo sama sobie na to
zasłużyłaś. - Usłyszała zimny jak lód głos mamy. - Wychodzimy
z ojcem, doprowadź się do porządku.
Później wyszła z łazienki, zostawiając ją samą.
Wybuchnęła płaczem.
Jej matka nie była dobrym człowiekiem. Nie interesowała się nią.
Nie przyszła do niej, nie porozmawiała z nią, nie przytuliła jej.
Potrafiła tylko na nią nawrzeszczeć, zarzucić jej, że zniszczyła
całą reputację na jaką z ojcem sobie zapracowali. Po części
może i miała rację. Ale przecież Camila była tylko człowiekiem,
jak każdy popełniała błędy. Jej rodzice powinni ją zrozumieć.
Chociaż trochę.
Dźwignęła się na nogi. Nadal się chwiejąc, doszła do telefonu
stacjonarnego. Wybrała numer. Po chwili w słuchawce usłyszała
głos Leona.
- Leon, przyjedź, proszę cię - załkała cicho.
- Camila? Wszystko w porządku? - W jego głosie słychać było
niepokój.
- Ja już nie dam rady, Leon, błagam, przyjedź...
- Będę za pięć minut. Nie odkładaj słuchawki. Masz cały czas
coś mówić, słyszysz?
Słyszała, ale go nie posłuchała. Nie odpowiedziała mu już, mimo
że cały czas ją o to prosił. Płakała jednak na tyle głośno by
wiedział, że nic jej nie jest. Nic, prócz tego wszystkiego.
Po chwili usłyszała sygnał zakończonego połączenia. Słuchawka
wypadła jej z ręki a ona osunęła się po ścianie na dół, w tym
samym czasie drzwi frontowe otworzyły się.
- Camila. - Chłopak kucnął obok niej. Podniósł jej głowę.
Spojrzał jej w oczy. - Cami, co się dzieje?
Chwyciła go za ramię i zacisnęła na nim swoje palce. - Ona mnie
nienawidzi - powiedziała. - Nie kocha mnie. Nie liczę się dla
niej.
- Nie mów tak. - Ujął jej twarz w dłonie. - Kocha cię, kocha cię
najbardziej na świecie, jesteś jej córką. Musisz dać jej czas.
Załkała. - Ona... uderzyła mnie. Powiedziała, że sobie
zasłużyłam. Leon, dlaczego...
- Jej też jest ciężko - przerwał jej. Przyciągnął ją do
siebie ramieniem. - Ty nie jesteś niczemu winna, rozumiesz mnie? -
Dotknął dłonią jej policzka, który nadal lekko pulsował z bólu.
- Pamiętaj, że jesteśmy z tobą. Nie zostawimy cię samej, jasne?
Zawsze będziemy. A teraz - Wstał na nogi, chwycił ją za rękę i
pociągnął do góry - masz mi obiecać, że się nie dasz. Nie
będziesz chciała zrobić nic głupiego. Nie weźmiesz żadnych
tabletek, ani prochów, tak? A w poniedziałek pójdziesz do szkoły.
Otarła oczy rękawem bluzy i pokiwała powoli głową. Pociągnęła
nosem. - Zostaniesz?
Wiedziała, że ma najlepszych przyjaciół na świecie, i nigdy nie
zamieniłaby ich na nic innego. Nie była sama - była z nimi. Byli
od zawsze. I będą do końca. Na wieki.
- Moja mama chce z tobą rozmawiać - przygryzła wargę i podała mu
jego własną komórkę.
Przyłożył ją do ucha. - Pani Torres? - Przez chwilę milczał,
słuchając kobiety po drugiej stronie. - Oczywiście. Tak, cały
czas będziemy jej pilnować. Niech się pani o nic nie boi. Jasne,
pod same drzwi. Punkt osiemnasta. Do zobaczenia.
Schował telefon do kieszeni. - No dziękuj swojemu wybawcy.
Uśmiechnęła się. - Dziękuję. Ale mamy tylko godzinę, więc się
pośpieszmy.
Wpatrywała się jak zaczarowana w kilka motocyklów sunących jeden
za drugim po torze. Jej usta były lekko otwarte, a oczy wodziły
wkoło.
- Zawsze chciałam tutaj przyjść.
Usłyszała gwizd, a mężczyzna w czerwonym stroju podniósł do
góry czarną tablicę. Motocykle zwolniły i zjechały z toru.
- Wpuszczają tam dziewczyny? - spytała.
- Przecież dobrze widzisz stąd - odparł stojący obok niej Maxi.
- Ale ja nie chcę patrzeć. Ja chcę jeździć.
Spojrzał na nią jak na idiotkę. - Camila, dobrze ty się czujesz?
Odwróciła się do niego. - Ja? Tak, dlaczego pytasz?
- Chyba jesteś głupia, jeśli sądzisz, że twoi rodzice pozwolą
ci wsiąść na tą maszynę.
- A kto powiedział, że będę ich pytać o zdanie?
Minęła chwila, podczas której milczał. W końcu otrząsnął się.
- Idziemy stąd, bo jeszcze coś strzeli ci do głowy. Za dziesięć
minut masz być w domu.
„Ty znasz to uczucie kiedy siadasz na maszynę,
serce mocniej
bije, wiem dla kogo żyję
na początku każdy zaczynał od zera,
i
wspinał się w górę, silniki docierał,
nie ważne czy słońce, czy
pada deszcz,
zakładasz kask i lecisz gdzie chcesz”
~ Lwg - Kwś ~
I stało się to dla niej ucieczką.
Odskocznią od problemów. Przychodziła tam codziennie. Przez jakiś
czas tylko obserwowała. Później zapytała, czy może podejść
bliżej. Pozwolili jej.
Dwa miesiące później pierwszy
raz wsiadła na motor.
Miała wtedy czternaście lat.
Kierował siedemnastoletni syn
właściciela toru. Trzymała się go mocno i jechali, a ona czuła,
że żyje.
Miesiąc później kierowała już
sama.
Podpisała specjalny formularz.
Miała podpis rodziców. Fałszywy, bo oni nie mogli się o tym
dowiedzieć. Dokładnie to ukrywała. Przydzielono ją do drużyny
początkującej. Była jedyną dziewczyną na torze.
I tak się to ciągnęło. Pokochała
to. Uwielbiała czuć tą adrenalinę. Ale wiedziała, że robi źle,
bo kłamała.
I mimo wszystko, któregoś dnia
pomyślała, że dobrze się stało, że jej były chłopak
opublikował tamte zdjęcia. Najadła się wstydu jak nigdy wcześniej
- to prawda. Ale gdyby nie to, to nigdy by tutaj nie trafiła. Nigdy
nie wsiadłaby na motor, nigdy nie odkryłaby swojej pasji.
Rodzice dowiedzieli się dopiero
kiedy skończyła osiemnaście lat. Przedstawiła ich przed faktem
dokonanym. Nie mogli nic zrobić, była już pełnoletnia.
Od tej pory jej życie obróciło
się do góry nogami.
W końcu była szczęśliwa.
Jest i dodatek z
Camilą - no, tak sobie wymyśliłam. Kolejny będzie z Francescą,
ale to za jakiś czas. Na razie zapraszam do czytania. Rozdział 21
już niedługo ;)